sobota, 16 lutego 2013

Po policzku spływa łza, ona taka zła straciła sens swego życia, gdy nastaje dzień ona dobrze wie, że nie spotka go chodź bardzo tego chce. Chciałaby, żeby wróciły te chwile wspólne spędzone razem, ten jego głos płynący prosto z ust. Ale nie stanie się tak on zostawił ją. A teraz tak bardzo jej ciebie brakuje. Za każdym razem tak trudno się rozstawać, tak trudno jej go puścić i poddać się świadomości, że go nie będzie, że nie może go dotknąć, pocałować, usłyszeć ani poczuć. Bez niego tak jej ciężko i tak źle.Za każdym razem ta przeraźliwa cisza i ta pustka, której nic nie jest w stanie wypełnić, przez którą nawet jej pokój wydaje się tak obcy. Jego twarz malowana tęskną łzą na szybie. Jego uśmiech ujęty na zdjęciach, dźwięk melodii kojarzący się z nim .I przez chwilę jest. Przez chwilę jak by był tuż za nią, za chwilę oparłby dłoń na jej ramieniu i by poczuła jego ciepło i pocałunek na policzku, oddech na szyi. I w pewnym momencie tak bardzo tęskni, tak bardzo boleśnie marzy jak znów dotyka jej słodkiej twarzy i patrzy ze łzami szczęścia w jej oczy . I chodź jest teraz tutaj sama on ciągle jest w jej samotnym umyśle. Nie przerwanie o nim:
.........Myśli.......
.........Marzy.....
.........Śni.........
I dziś wieczór zapala świecę, puszcza tę piosenkę i znów są razem, a wokoło tęsknota cichym szeptem gra. Kilka słów z zamkniętych ust. Zamknięte powieki, by móc ujrzeć go znów. Kilka łez i jest lżej. Teraz jej dusza krwawi, a serce zamarza i słabo i cicho bije. Już nic nie jest takie same. Smutek czai się po kątach. Tak bardzo nie chciał się z nim rozstawać. Chciała być zawsze blisko. Chciała czuć, słyszeć, dotykać. Tak bardzo go kochała. Gdy kolejny wieczór spędza sama myśli o nim. Teraz bez niego czuje się tak bezbronnie malutka i przestraszona. Bo zabrane zostały bezpieczne ramiona i tęskni do nich, ponieważ one były jej rajem. Jej własnym miejscem, jej schronieniem i tylko tam chciał być w ramionach, które ją znają, które wiedzą o niej wszystko, przy których mogła być sobą. On był dla niej wszystkim, wszystkim co miała. A już teraz nie potrafi beż niego żyć ,nie potrafi myśleć, oddychać, cieszyć się. Nice chce jej się jeść ani spać, bo ciągle przed oczami ma jego twarz. Ciągle jeszcze czuje dotyk jego dłoni ciepło ostatnich pocałunków. I zdać sobie sprawy nie może, że tego już nie będzie i nie wróci już nigdy. Pozostały tylko wspomnienia i ból w sercu, który cholernie boli. Czasami wydaje jej się że to wszystko nie było  warte jej wysiłku, starań, ale mimo to była szczęśliwa. Była bo już nie jest. Była zwykłą dziewczyną nie pragnącą Bug wie czego, nie chciała żadnego księcia na białym koniu. Pragnęła być tylko kochaną by jej nie okłamywać i być wobec niej szczerym .A mimo to los ją skrzywdził. I jak teraz spojrzeć w lustro ma gdy sama czuje, że to nie była jego wina, ale wina ich obojgu .Mijał dzień za dniem, aż pewnego nie mogła znieść już tej presji tego bólu. Rzuciła studia ,pracę, zamknęła się w sobie. Na za jutrze przyjechała do niej koleżanka z pracy Wiktoria, Pukała do drzwi jej pokoju lecz nie otwierała. Ale jej matka miała zapasowe kluczyki i ją wpuściła. Wiktoria wchodząc do jej pokoju, zobaczyła ją leżącą na podłodze, a wokoło niej pełno krwi i puste opakowanie po tabletkach. Od razu wykręciła numer po karetkę. I przyjechała po nie całym upływie 15 minut. Zabrali ją na sygnale do szpitala. To był ogromny szok dla Wiktorii jak i dla jej mamy .Leżała w szpitalu podpięta pod kroplówkę, a obok niej była jej mama. Gdy tak siedziała bardzo ją to zastanawiało czemu ona tak postąpiła, przecież zawsze była dobrą dziewczyną i atmosfera w domu nie sprawiała żadnych powodów do takich czynów. Wiedziała, że gdy tylko się obudzi będzie musiała poważnie porozmawiać z córka. Mijały dni, tygodnie, a ona nadal była nie przytomna. Matka była całkowicie bezradna nie dopuszczała do siebie tej myśli, że ona jej jedyna córka może umrzeć. Lekarze po przeprowadzeniu badań wykryli, iż córka przedawkowała tabletki i wielokrotnie okaleczała swoje ciało. Po usłyszeniu tego ,że jej córka kaleczy swe ciało, aż wybuchła to był jak walnięcie w jej czuły punkt. Teraz pragnęła żeby się obudziła, chciała poznać czemu i jak przyczyna była tego wszystkiego. Nie ustanie czuwała nad nią .Nie chciała wracać do pustego domu gdzie jeszcze bardziej by się zamartwiała i rozpaczała. Teraz tak jak by czas zatrzymał się w miejscu nic nie miało już znaczenia liczyło się tylko zdrowie jej córki. Z dnia na dzień coraz bardziej o siebie nie dbała. Zatracała się w bezradności. Dopuszczała do siebie już taką myśl iż ona. Jej córka już nigdy się nie obudzi ze śpiączki i ona sama zostanie na tym świecie, pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia że strony rodziny. Natomiast lekarze nie kazali, jej chodź przez chwilę dopuszczać do siebie tej myśli. Kazali jej się modlić i wierzyć że będzie dobrze. Minęło parę miesięcy przez ten cały czas modliła się o córkę by odzyskała przytomność. I pewnego dnia, gdy siedziała tuż obok niej trzymając ją za rękę. Stało się coś cudownego jej córka zaczęła poruszać palcami. Od razu wezwała pielęgniarkę i lekarza. Okazało się, że córka powoli wraca do zdrowia i odzyskuje przytomność. Jak że była szczęśliwa, sądziła że to dzięki modlitwie wracała do zdrowia. Teraz tylko czekała, aż całkiem lepiej się poczuje i wszystko jej wyjaśni. Ona sama widząc mamę również była szczęśliwa, że jest przy niej. Ale w sumie nie wiedziała do końca czemu znalazła się w szpitalu. Matka od razu jej opowiedziała, że przyjechała do niej Wiktoria, że pukała do pokoju ale ona nie otwierała i było strasznie cicho .I wtedy że ona jej otworzyła te drzwi bo miała zapasowy klucz. I Wiktoria zobaczyła cię nieprzytomną i wokoło dużo krwi. I w tym momencie wszystko wróciło i przypomniało się jej. To jak się cięła z miłości która się skończyła. Matka chciała wiedzieć czemu coś takiego zrobiła, co było przyczyną takiego zachowania. Ale ona nie wiedziała jak powiedzieć, wytłumaczyć to. Uważała że nie mogła powiedzieć, że zrobiła to z bólu, z tęsknoty i cierpienia którego nie mogła znieść po utracie chłopaka. Zaczęła płakać. I wtedy niespodziewanie do sali wszedł on .jej były chłopak. I w tym momencie pomyślała "co on tu robi zostawił mnie dla innej, a teraz ma jeszcze czelność po tym wszystkim tu przychodzić. Co on wogóle sobie myśli". Matka od razu zorientowała się, że ta sprawa z tym wszystkim w jakiś sposób dotyczyła jego. Ale postanowiła jednak że nie będzie naciskać na córkę. Może z czasem jak będzie chciała to jej to wszystko wytłumaczy. A tymczasem zostawiła ich samych w sali, by mogli porozmawiać w cztery oczy. Reakcja córki była zaskakująca bo nie chciała by jej zostawiać z nim samą. Ale uważała że musi tak postąpić, chłopak miał taki wyraz twarzy jak by właśnie tego potrzebował. Wyszła. Ona milczała, on spoglądał na nią. Tak bardzo chciała być jeszcze kochaną przez niego, czuć to wszystko co czuła wcześniej. Od razu jego pierwsze pytanie brzmiało czemu to wszystko zrobiła, czy wiedziała jak jej matka na to zareaguje ile przysporzy jej bólu Jej odpowiedz z ust była taka szczera i prawdziwa. Powiedziała, że nie zważała za to co jej będzie, co się z nią stanie ale że zrobiła to wszystko z jego powodu, że nie mogła się pozbierać po tym wszystkim jak ją potraktował. Mówiła, że próbowała, ale nie dała rady i dlatego tak postąpiła. To go przerosło ,załamało teraz czuje że gdy by tego nie zrobił ona by tak nie postąpiła ,a jej matka nie musiałaby tego wszystkiego przeżywać. I ona znowu płacze. Prosi go by doszedł, żeby nie przychodził tutaj już więcej do niej bo widok jego jeszcze bardziej boli i wywołuje większe cierpienie. Odszedł na jej prośbę mając mętlik w głowie. A ona po jego wyjściu zastanawiała się dlaczego nie ona. Dlaczego inni mają lepiej, a ona została skazana na takie cierpienie.